czwartek, 20 grudnia 2012

"Meri Kurismasu and a Hapi Nju Jer" czyli Gambatte Święta w Japonii


Już w połowie listopada rozpoczyna się celebrowanie Bożego Narodzenia w Japonii. W ciągu kilku tygodni większość hotelów, restauracji, lotnisk, sklepów, czy stacji kolejowych zostanie uroczyście przystrojone lampkami, sosnowymi wieńcami, czy imitującymi wygląd Świętego Mikołaja figurami wraz z towarzyszącymi mu reniferami oraz chórkiem dmących w trąby aniołków. To wydaje się być zaskakujące, ale Japończycy obchodzą chrześcijańskie święto powszechnie i z entuzjazmem. Z racji wyznawanej w Kraju Kwitnącej Wiśni religii nietrudno się jednak domyśleć, że tylko dla znikomego procentu Chrześcijan (0,7 % populacji) jest to święto religijne.Święta Bożego Narodzenia, szczególny okres w roku,  czas spotkań z rodziną, rozmów z bliskimi osobami i składania im pełnych ciepła życzeń. Od ponad czterdziestu lat “magię świąt” odczuwać można również w Japonii, gdzie elementy Chrześcijańskiej tradycji przyjęły się znakomicie. Oczywiście odpowiednio zmienione, przetworzone w ten charakterystyczny dla potomków samurajów sposób. Dajmy się więc ponieść magii świąt i przyjrzyjmy się, jak nasze tradycyjne święta obchodzone są w “Kraju w Którym Dużo Ludzi Jeździ Metrem w Ścisku”. To bardzo interesujące, jak  pewne zwyczaje wpasowały się w odmienne ramy obyczajowe.

Japonia jest krajem całkowicie odciętym od korzeni tradycji Bożego Narodzenia względami historycznymi i kulturowymi. Stany Zjednoczone i Europa z wiadomych względów obchodzą to święto, ale popularność tego szczególnego okresu w roku jest w przypadku kraju samurajów dość zaskakująca. Odpowiedź na tę kwestię jest jednak stosunkowo prosta: komercjalizacja i względy czysto handlowe. O ile ten aspekt świąt jest u nas maskowany względami religijnymi, w Japonii jest widoczny jak na dłoni, tuż obok Walentynek i Halloween. Wielkie kupowanie i szał obniżek w sklepach. W Japonii wyznaje się Shintoizm i Buddyzm, więc sytuacja, kiedy cały kraj nagle zaczyna dekorować się w związku z gwiazdką faktycznie daje sporo do myślenia.W sklepach oglądamy napisy “Merry Christmas”, na ulicach jak grzyby po deszczu wyrastają rzędy przyozdobionych lampkami choinek, a tuż obok nich stoją kwestujący Mikołaje. Nie chcę wyjść na gajdzina-hipokrytę, bo ten sam proceder co roku rozgrywa się również u nas w Polsce, ale jednak trudno mi zaakceptować widok Rudolfa (renifera o czerwonym nosie), stojącego przy jednym z większych sklepów w dzielnicy Roppongi w Tokyo. Możemy również posłuchać znanych kolęd, które w tym okresie rozbrzmiewają z głośników w centrach handlowych. Niektórzy co bardziej nowocześni nawet wprowadzają do swoich domów choinki ze świecącymi lampkami. Przejmujący chłód, śniegowe zaspy, ciemne niebo, przejmujący chłód i mróz w północnej części kraju – tak wygląda typowa zima w Japonii. Ma na to również wpływ bliskość Morza Japońskiego, gdzie często się odnotowuje jedne z bardziej obfitych opadów śniegu na świecie. Jest to również kraj, gdzie nadal w wielu domach na wsiach zdarzają się domy bez okien na parterze, co zbliżało do siebie członków rodziny. Osoby te zbierają się razem wokół kotatsu (wpuszczony w podłogę niski stolik przykryty kocem, służący do ogrzewania) i wspólnie oglądają telewizję, czy rozmawiają. Teraz tradycyjny do niedawna zwyczaj mieszkania wielopokoleniowych rodzin pod jednym dachem stopniowo zanika. Dorośli są też zbyt zajęci na spędzanie czasu ze swoimi dziećmi. Dlatego te zimowe wieczory stały się idealnym polem dla wprowadzenia zachodniego zwyczaju świętowania narodzin Jezusa Chrystusa. Najprawdopodobniej wszystko zaczęło się jeszcze w XVI wieku, gdy Chrześcijańscy misjonarze po raz pierwszy przybyli do Japonii. Na przestrzeni lat wszystko jednak się poprzekręcało i sporo dzieci w Japonii myśli, że Boże Narodzenie, to urodziny Świętego Mikołaja. Znana jest również pewna opowieść sprzed kilkudziesięciu lat, gdy doszło do wysokiego kalibru kulturowego faux pass. Japoński sklep w tokijskiej dzielnicy Ginza za wszelką cenę chciał być nowoczesny i sprawiać zachodnie wrażenie. W rezultacie na wystawie umieszczono naturalnej wielkości podobiznę uśmiechniętego Świętego Mikołaja. Nie byłoby w tym pewnie nic szokującego, gdyby nie fakt, że święty został w brutalny sposób przybity do krzyża. Podobno miało to miejsce w pierwszym roku amerykańskiej okupacji Japonii po II Wojnie Światowej (1945 r.). Jak wspomina pewien amerykański pracownik firmy Motorola: “Japończycy wiedzieli, że chodzi o ‘tego gościa z białą brodą w czerwonym stroju’ i że jest w tym akcent religijny. W rezultacie ktoś wpadł na pomysł w postaci ukrzyżowanego Świętego Mikołaja na sklepowej wystawie”. To były czasy, gdy Japończycy próbowali uzyskać akceptację ze strony zachodnich państw i pokazywali za wszelką cenę, jak państwo się unowocześnia i przyjmuje zachodnie standardy. Rezultatem tego była nowa tradycja świąt, która od ok. 1960 r. przyjęła się na stałe w Japońskim kalendarzu. Trudno jednak spodziewać się, by ludzie z Kraju w którym jest "Chleb" ale nie taki jak w Polsce przyjęli zachodni wynalazek bez pewnych “usprawnień”, z których są doskonale znani. Nie mają one religijnego wymiaru, ale ludzie przyjęli tradycję świątecznych dekoracji, kupowania sobie nawzajem prezentów oraz spożywania specjalnych, świątecznych potraw. Na zachodzie wyprawa do restauracji KFC na świąteczny obiad kojarzy się raczej z ostatecznością, odruchem bezsilności i pasuje do ludzi żyjących samotnie, bo nikt normalny nie zamieniłby rodzinnego ucztowania w domu  na panierowane skrzydełka w pozbawionym duszy, plastikowym fast foodzie. Innego zdania są niektórzy Japończycy, którzy lubią tłumnie udawać się do KFC w trakcie Świąt Bożego Narodzenia. Amatorzy kurczaka potrafią tam stawać w długich, ciągnących się parę metrów kolejkach, byle tylko dostać się do kasy i zamówić specjalny, świąteczny kubełek pułkownika Sandersa. Są różne teorie, gdzie ta dziwna tradycja miała swój początek. Wydaje mi się, że sekret tkwi w tradycji amerykańskiej, gdzie indyk stanowi jedną z potraw w trakcie świąt. Jako, że ten rodzaj mięsa nie jest popularny w Japonii i przez to też trudno dostępny, ludzie sięgnęli po substytut w postaci łatwiej dostępnego kurczaka. Niemały udział w tym miał sam koncern KFC, który w latach 70 zdołał przekonać cały naród, że jedzenie kurczaka jest świąteczną tradycją w Stanach Zjednoczonych. Samo logo restauracji ma również świąteczne, biało-czerwone kolory, co pomogło w upowszechnieniu tego mitu, nie wspominając o pułkowniku Sandersie. W odpowiednim stroju wygląda on jak brat bliźniak słynnego Świętego z Bieguna Północnego. Kolejną, mocno niedorzeczną tradycją, jest zwyczaj kupowania pełnych cukru, mocno lukrowanych ciast świątecznych. Można je nabyć w wielu piekarniach i cukierniach przed świętami. Najczęściej są to białe ciasta o smaku waniliowym, udekorowane truskawkami i świątecznymi ozdobami. Ciasta te mają specjalne miejsce w japońskiej kulturze, bo właśnie od nich wzięło się pewne popularne powiedzenie, dotyczące kobiet po 25 roku życia. W Japonii przyjęło się, że po upływie tego terminu, kobiety tracą ważność i nie są już atrakcyjnymi kandydatkami na dziewczyny, czy żony. Stąd sentencja: “Nikt nie chce świątecznego ciasta po dwudziestym piątym”. Osobiście nie wierze, by to miało w dzisiejszych czasach jakiekolwiek znaczenie, a na pewno nie jest miłe w stosunku do kobiet. Stwierdziłem jednak, że wymaga to wzmianki. Święta Bożego Narodzenia w Japonii pozbawione są religijnego kontekstu i pełnią funkcję drugich walentynek, stanowiąc najlepszą okazję na spotkanie z ukochaną osobą oraz spędzenie kilku niezapomnianych chwil we dwoje. Idealnym miejscem na poczucie świątecznego ciepła i bliskości są hotele miłości. Ten Japoński wynalazek pozwala wynajmować parom pokoje na godziny, by móc oddać się chwili zapomnienia we dwoje w komfortowych warunkach. Nic dziwnego, że podobna instytucja przyjęła się w Kraju w Którym Są Smaczne Łososie, gdzie z powodu przeludnienia miast i ciężkiej sytuacji mieszkaniowej całe rodziny mieszkają często w jednym, dużym pokoju. Jest on przedzielony papierowymi ścianami, więc  intymność jest to mało możliwa. “Hotel Chapel Christmas” to jedna z popularniejszych sieci hoteli świątecznych, które pozwolą – niezależnie od pory roku i daty – przeżyć magię świąt we dwoje. Z tego właśnie powodu miejsca te są mocno oblegane w drugiej połowie miesiąca. Dwudziesty czwarty grudnia to też znakomita okazja, by wyznać miłość swojej ukochanej/ukochanemu. Wigilia to świetny moment na randkę, z czego w pełni korzystają hotele i restauracje, oferując specjalne niespodzianki dla wszystkich zakochanych par. Ot, kolejna mocno zaskakująca tradycja. Nieznajomość religijnego znaczenia zupełnie tutaj nie przeszkadza, bo Japończycy z charakterystyczną dla siebie manierą przerobili wszystko na swój indywidualny sposób, skupiając się na samej atmosferze święta. Jak wiadomo bóstwa buddyjsko-shintoistyczne wyraźnie nie mają nic przeciwko temu, by obok nich pojawił się Św. Mikołaj, Jezus, Matka Boska oraz aniołki (ich wizerunki zdobią popularne w Japonii kartki świąteczne). Bożego Narodzenia nie obchodzi się tam jak u nas – rodzinnie, przy jednym stole, razem z najbliższymi osobami. Jest to taka sama okazja, jak wspomniane wcześniej Walentynki. Rodzice wracają do domu z pracy (w Japonii nie jest to dzień wolny od pracy) i robiąc codzienne zakupy dorzucają do koszyka “kurismasu keeki” (christmas cake) – bardzo słodkie, tortowe ciasto z tonami kremu i grubą warstwą czekolady oraz drobne prezenty dla dzieci (prawdziwy hit sklepowy, bo jest popularne, a nie ma zwyczaju wypiekania go samodzielnie w domu). Wieczorem wspólnie je spożywają, racząc się do tego innymi specjałami (kurczak), wręczają upominki i to w sumie zamyka całą sprawę. Świętują najczęściej ludzie młodzi, którzy napędzają też komercyjną machinę kupując prezenty i dekorację. Dość często tego szczególnego wieczoru spotykają się w restauracjach, gdyż święto to przeistoczyło się po części w kolejne święto zakochanych. Popołudnie i sama noc wigilijna należą dla zakochanych par i to świetna okazja, by zrobić dobre wrażenie na swoich ukochanych. Kosztowne prezenty, markowe ubrania, biżuteria i wystawna kolacja w restauracji zdecydowanie zwiększają szansę na kwitnący związek! Okazja ta jest też świetnym momentem, by poprosić swoją ukochaną o rękę, czy też wyznać swoje uczucia. Nic więc dziwnego, że w tym czasie popularne restauracje pękają w szwach i zdobycie stolika bez rezerwacji praktycznie graniczy z cudem. Tak oto typowo chrześcijańskie święto wkradło się w serca obywateli Nipponu i stało się częścią ich życia – szansą na odnowienie więzi ze swoimi rodzinami, jak i pobudzenie w sercu nadziei na osobiste szczęście. Tak więc: GAMBATTE ŚWIĘTA! (“gambaru”: popularny japoński czasownik, zachęcający inną osobę do wykonania trudnego zadania). Japonia nie jest krajem Chrześcijańskim, więc ma do Świąt zupełnie inne podejście, niż Europejczycy. Przez okres dwóch miesięcy sklepy pękają w szwach od stylowych dekoracji, a z głośników dobiega utrzymana w odpowiednim klimacie muzyka. Jednak tuż po świętach sklepy wracają do poprzedniego stanu, jak gdyby nigdy nic. Dekoracje zostają spakowane do pudełek, część zostaje wyrzucona na śmietnik i czar pryska dosłownie z dnia na dzień. Zbliża się nowy rok, więc musi być tradycyjnie i poważnie, więc wszelkie ozdoby i iluminacje znikają bez śladu. Taki jest właśnie wymiar Bożego Narodzenia w Kraju, Gdzie Czasem Trzęsie Ziemia. Pojawia się i jak gdyby nigdy nic bezszelestnie znika, by za kilka miesięcy powrócić ponownie,z całą gamą charakterystycznych rekwizytów. U nas choinki i ozdoby straszyć będą jeszcze przez następne dwa miesiące,  często aż do świąt Wielkanocnych. Wiadomo, Polak – stworzenie sentymentalne.

Na zakończenie, korzystając z okazji, chciałbym życzyć wszystkim czytelnikom mojego bloga - Wesołych Świąt !! Szczęśliwego Nowego Roku !!! Wspaniałych prezentów choinkowych, udanej imprezy Sylwestrowej i wiele, wiele mangowych radości i animowych wrażeń w nadchodzącym roku 2013 ;)


A oto tegoroczna Christmasowa galeria: